15 lutego 1944 roku – 80 lat temu – miało miejsce bombardowanie Monte Cassino przez lotnictwo alianckie. W klasztorze nie było wtedy ani jednego Niemca…

Kto zdecydował o bombardowaniu

Nieudane szturmy w masywie Monte Cassino spowodowały, że dowódcy jednostek alianckich uznali, że bez zniszczenia klasztoru nie uda się przełamać linii Gustawa.

Po naleganiach gen. Bernarda Freyberga – dowódcy nowozelandzkiego II Korpusu oraz dowódcy 4 Dywizji indyjskiej – gen. Francisa Tukera, dowódca amerykańskiej 5 Armii gen. Clark wydał zgodę na zbombardowanie klasztoru na Monte Cassino.

Zdjęcia: wikipedia

Trzeba podkreślić, że zgodnie z później wydanym oświadczeniem opata Gregoria Diamarego w klasztorze benedyktynów nie było żołnierzy niemieckich. Byli tam za to włoscy uciekinierzy.

Tragedia 15 lutego 1944

B-17 na klasztorem. Źródło: wikipedia

15 lutego 1944 roku klasztor został zbombardowany. 250 bombowców B-17, B-25 i B-26 do końca dnia zrzuciło na Monte Cassino prawie 600 ton bomb burzących i zapalających. Do tego doszedł ostrzał artyleryjski z użyciem setek pocisków. Oprócz zniszczenia zabytkowego klasztoru benedyktynów zginęło również 250 cywilów, którzy szukali schronienia w jego murach. Zniszczenie takiego skarbca cywilizacji jak Monte Cassino odbiło się szerokim echem na całym świecie jako szczyt szkodliwości, głupoty i barbarzyństwa wojny.

Jak na ironię, 15 lutego alianci nie mieli nawet sił gotowych do szturmu na klasztor po zakończeniu bombardowania. Dopiero po bombardowaniu Monte Cassino żołnierze niemieccy obsadzili ruiny klasztoru.

Smutna procesja

Po zniszczeniu opactwa 82-letni opat Gregorio Diamare wraz z zakonnikami i tymi uchodźcami, którzy mogli uczestniczyć w takim przedsięwzięciu, ruszyli w procesji z krucyfiksem przez strefę ognia. Procesja szła granią aż w okolice Piedimonte i tam zeszła w doliny.

Wspomniana procesja jest przedstawiona na fresku, który można zobaczyć w starej części klasztoru i na fotografii w przewodniku Monte Cassino i okolice. Szlakiem 2 Korpusu Polskiego.

Zobacz również:

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *